Nowe posty:
Rozdział 28
- Ał! Nie mogłaś uprzedzić?
- Uprzedzam – odparła nie patrząc na
niego. Przechyliła jego rękę i kilka kropel krwi spadło na jej dłoń. Puściła go
i wyprostowała się. Zamknęła oczy.
- Co…- Zaczął Sam, ale ta uciszyła go
machnięciem ręki.
- Per me nwitemem datam a patre, spiritus
ego te nwitem – powiedziała.
- Znajdzie go?- Wydusił cicho Sam.
- Mam nadzieję. Inaczej mamy przesrane –
odpowiedział Dean.
- Ciekawe ile jej to zajmie – ciągnął
dalej młodszy z braci. Dziewczyna zacisnęła usta i spojrzała na nich wściekłym
wzrokiem.
- Będę wdzięczna, jeśli się zamkniecie –
rzuciła przez zaciśnięte zęby.
Castiel: Nie rozumiem tego zdania. Pewnie jest w jakimś dziwnym narzeczu. Nie
jestem też pewien, czy zaklęcie zadziała. Ta kobieta ma naprawdę
dziwny akcent.
Rozdział 2
-
Gabriel?
- Sam i Dean! Jak miło was znowu zobaczyć,
ale jeżeli już tu jesteśmy to znaczy, że znowu zrobiliście rozpierdziel, mam
rację?
- Co wy tu robicie? – spytał trzeźwo Sam,
ignorując słowa archanioła.
- Właściwie mieliśmy nadzieje, że to wy
nam wyjaśnicie. – odpowiedział Balthazar. – (…) Przy okazji miałem nadzieję na
dorwanie tego parszywego zdrajcy.
- Jak nas znaleźliście?
- Enochiańskie pieczęcie Castiela nie są
już tak mocne, jak kiedyś. A teraz jeżeli możecie wyjaśnić mi kilka kwestii –
powiedział Gabriel. – Wydaje mi się, że jestem najmniej poinformowanym z całej
naszej czwórki.
Castiel: Wiedziałem, że powinienem był użyć drugiego układu znaków, wszystko przez pośpiech!
Prolog
– Trzymaj się, mała – wyszeptał, nie
licząc, że właściwie go usłyszy. Cały plan był jak porywanie się z motyką na
słońce, wymyślony naprędce, z braku innych możliwości.
– I… Dean? – Spojrzała na niego przez
ramię. – Zaopiekuj się Marlą.
Rzuciła Winchesterowi klucze od
samochodu...
Castiel: Agent Ford kiedyś we mnie rzuciła kluczami. Zrobiła to tak mocno, iż zmuszony bylem zniknąć, by nimi nie oberwać. To zła kobieta!
Z życia szanownej redakcji:
Evil Angel: Ty, albo mi się wydaje, albo coś
potajemnie podkrada mi czas...
Agent Ford: Mam to samo sis, tylko z mocą. Masakra.
Wstaję i mam ochotę wrócić do wyra. Myślisz, że mamy jakiegoś potwora na
stanie?
Evil Angel: Mam dziwne przeczucie, że Cass znowu
sprawę spartolił i to jego wina!
Agent Ford: Och... To mogło być przez mnie. Wiesz,
ostatnio rzuciłam coś o wpływie plam na słońcu na rozwój dorożkarstwa w
Chinach. Biedak całymi dniami sprawdza czy to prawda...
Evil Angel: Poleciał na Słońce? Może się chociaż
opalił... Pamiętasz jak wysłałyśmy go z misją na Karaiby, żeby nabrał
rumieńców? Nie wyszło wtedy...
Agent Ford: To też była moja wina. Wiesz, że nie
lubię słoneczka, prawda? A Cass ma taki fajny płaszcz, co przed nim idealnie
chroni, co nie? Nie chciał mi go oddać, więc się do niego przytuliłam i
zaciągnęłam w cień.
Evil Angel: W sumie, po co tam poleciałyśmy?
Agent Ford: Ja szukałam rumu Sparrowa.
Evil Angel: No tak... Tobie to tylko rum w głowie.
Ych, ych! Swoją drogą Cass chyba go wtedy znalazł *podrapała się po głowie*
Agent Ford: No, znalazł. Ale uznał, że tylko mu się
zdawało, tak szybko zawinęłam butelkę!
Evil Angel: Ty, a kiedy przyszedł nawalony do chaty?
Agent Ford: To przez Deana. Kojarzysz jak raz wróciłam wkurzona, że z Impali nici?
Evil Angel: No coś było... To wtedy? Naprawdę?
Agent Ford: Mhm... Ten palant, Winchester, widząc
Cassa sprzątnął mi burbon sprzed nosa, wypił go duszkiem, zamówił dwa nowe,
wykopał mnie ze stołka i kazał wracać do domu, bo zaczął się męski wieczór!
Evil Angel: No nie gadaj?! A to cham... Sammy też
tam był? Może jeszcze Crowleya wzięli?!
Agent Ford: Zadzwonił po Sammy'ego, więc kiedy się
zjawił skopałam mu zad, zabrałam butelkę Dom Perignon i odeszłam na wschód,
gdzie było jedyne rozdroże. Chciałam z nerwow zaprzedać duszę, ale kiedy
pojawił się demon, okazało się, że jej nie mam!
Evil Angel: To by wyjaśniało, dlaczego cieszysz się,
gdy odrypana głowa toczy się po schodach... *potrząsa skrzydełkami*
Agent Ford: *wybucha dzikim śmiechem, a po kilku
minutach ociera łzę rozbawienia* Oj taaaak, to mój ulubiony fragment każdej
komedii!
Evil Angel: Ale ja mówię o naszych łowach *chrząka*
Agent Ford: No... To takie komediowe LARPowanie!
Evil Angel: Ta, bardzo... Zwłaszcza według tych
ludzi bez głowy... Swoją drogą mogłybyśmy w końcu zacząć prawdziwe łowy, a nie
straszyć ludzi...
Agent Ford: Pogadaj z Winchesterami. Mnie Dean nie
traktuje na tyle poważnie. Co prawda raz przejechałam sto metrów za kółkiem
Baby, ale wiesz jaki on jest.
Evil Angel: Ze mną też nie gada... Skreśla mnie za
skrzydełka! Nie wierzy, że są prawdziwe *prychnęła*. Zły łowca, fe!
Agent Ford: Cassa też nie posłucha... Co teraz?!
Evil Angel: Właściwie to mamy Cassa, więc same
możemy łowić, nie?
Agent Ford: Ale ja nie mam duszy. Skąd będę wiedzieć
kogo mam zabijać?!
Evil Angel: Myślę, że starczy nam mojej duszy...
Będę krzyczeć, o!
*pojawia się Cass*
Agent Ford: Cass! *marszczy cos* Czuję kiełbasę z
grilla.
Castiel: Zabiłem świnie i zrobiłem kiełbasę.
Wcześniej przeprosiłem ją i obiecałem szczęśliwe życie po śmierci.
Agent Ford: Znowu? Przecież wiesz, że świnki nie
mają duszyczek! Angel, miałaś mu to wytłumaczyć!
Evil Angel: Tłumaczyłam, ale on dalej swoje...
Castiel: Mają! Tylko nikt o tym nie wie...
Agent Ford: Stary, nawet ja swojej nie mam, a ty mi
tu o świniach pieprzysz!
Castiel: Bo ty jesteś złą kobietą *mruknął*
Evil Angel: Chyba dalej ma ci za złe Meg i
urodziny...
Agent Ford: Niech by to knur kopnął! Idę na piwo!
Castiel: To była świnka...
Agent Ford: Jeden pies, muszę się napić.