Pomieszczenie
było małe i dziwnie pachniało, pewnie przez pleśń. I wyglądało na opuszczone,
dlatego Castiel poczuł się co najmniej dziwnie, kiedy bracia wysłali go pod ten
adres. Zresztą pomysł, że Anioł miał rozmawiać z kimkolwiek o przypadku i to
bez nadzoru był co najmniej poroniony. Nawet sam Cas zdawał sobie z tego
sprawę. Po cichu. Bardzo po cichu. W zasadzie starał się ignorować ten głosik,
który wrednie szeptał mu do ucha „nie dasz rady”. Zdawało mu się, że głos nuci
jakąś przesadnie wesołą melodię. Nie bardzo znał się na muzyce rozrywkowej, ale
coś mówiło mu, że był to utwór „Heat of the Moment”.
Skrzydlaty
chrząknął, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Bez skutku. Stworzenie z parapetu
nieprzerwanie wpatrywało się w okno, strojąc dziwne miny do swojego odbicia,
które ledwo było widać w brudnej szybie. Było małe, ubrane w obszerną kraciastą
koszulę, jeansy i parę wyjątkowo brudnych trampek. Całości dopełniały czarne
skrzydła, które dziewczyna dość niedbale zarzuciła na plecy. Castiel wzdrygnął
się. W tej postaci było coś zdecydowanie dziwnego.
Cas podjął
się ponownej próby zwrócenia na siebie uwagi. Planował wreszcie przemówić,
przedstawiając się jako Anioł Pana, ale nagle zdało mu się to nieodpowiednie,
zwłaszcza, że znów usłyszał chichot. Tym razem był to śmiech całkowicie realny,
dochodzący z ciemnego kąta pokoju, w którym stało biurko, a za nim siedziała
dziewczyna w kapeluszu o szerokim rondzie.
W
ciemnościach rozbłysł płomień zapałki, a po chwili w powietrze wzniósł się
wiśniowy dym.
– Wejdź tu,
przybyszu, lecz pomnij na los – powiedziała, zaciągając się cygaretką.
– Ford,
przestań gadać do siebie – burknęła postać z parapetu.
– Mamy
gościa, Angel – prychnęła Ford.
– Ty zawsze
masz gości. Pewnie teraz pijecie sobie herbatkę u Roosevelta i znowu mnie nie
zaprosiłyście! – Dziewczyna zeskoczyła z okna, sprawiając, że w powietrze
wzniosły się tumany kurzu. To fakt, ktoś powinien tu wreszcie posprzątać, ale
mniejsza o to. Evil Angel stanęła jak wryta, kiedy zdała sobie sprawę, że tym
razem jej towarzyszka nie mówi o swoich urojeniach.
– Nie
mówiłaś, że mamy faceta na stanie – syknęła.
– Nie
pytałaś!
– Agent
Ford i Evil Angel? – odezwał się wreszcie przybysz w płaszczu.
– We
własnych, pokręconych osobach. – Angel wyszczerzyła się nienaturalnie szeroko,
zupełnie jakby planowała zgubić szczękę.
– Czego
dusz... Nie, sorry, Daphne twierdzi, że nie masz duszy – wymamrotała Agent
Ford.
– Daphne? –
Evil uniosła brwi. – O niej jeszcze nie mówiłaś!
– Słyszy
głosy, mało mówi, ciągle jest na prochach. – Wzruszyła ramionami, po czym
rzuciła Castielowi naglące spojrzenie. W końcu nie miała całego dnia! Lisa i Frederick
urządzali dziś bankiet, wszyscy w przytułku wiedzą, że kiedy ta dwójka bierze
się za event, nie należy go opuszczać. Fred strasznie się potem pluje i grozi,
że wydrapie sobie gwoździe z mózgu.
– Ja... –
Anioł chrząknął nerwowo. – Chciałem zapytać o serię dziwnych zgonów. – wypalił.
Dziewczyny
spojrzały po sobie. Zgonów? To znaczy, że te wszystkie pogrzeby w ciągu
ostatniego tygodnia nie były próbami przed wielką fetą na cześć zbliżającego
się końca panowania lokalnego burmistrza?
Z drugiej
strony, Evil Angel zawsze podejrzewała, że Ford zdolna jest do różnych,
dziwnych rzeczy, któż wie czy nie wpadło jej bawić się w mrocznego kosiarza?
– Ja nic
nie wiem! – wykrzyknęła nerwowo dziewczyna w kapeluszu.
– No nie...
Znowu lunatykowałaś, tak?! – oburzyła się druga. – Mówiłam ci, żebyś mnie
budziła, jak idziesz na nocne łajzy!
– Już ci
mówiłam, że tak się nie da, bo nie wiem kiedy śpię a kiedy nie!
Biedny
anioł poczuł się nagle mocno zagubiony. Te dwie wariatki najwyraźniej nie miały
w zamiarze współpracować i cały plan spalił na panewce. Jak to jest, że nie ma
problemu, żeby rozprawić się z bandą demonów, za to dwie istoty ludzkie
sprawiają tyle kłopotów na tle komunikacyjnym?
– Potrzebny
mi wasz spis ewidencyjny – powiedział wreszcie, zebrawszy się na odwagę.
– Spis
ewidencyjny? – Ford uniosła idealnie wydepilowaną brew.
– Chodzi ci
o tę zakurzoną księgę co leży na zbutwiałym regale w piwnicy? Tę, na której
postawiłam słoik z dżemem truskawkowym, który spleśniał, po tym jak zostawiłam
go bez wieczka? – zapytała szczerze zainteresowana Evil, znów szczerząc się
nienaturalnie. Tym razem do uśmiechu doszedł maślany wzrok.
– Daruj
sobie, Angie, przecież innego spisu nie mamy – burknęła czarnowłosa, gasząc
wreszcie cygaretkę.
– Nie mamy?
– zdziwiła się – A ten od Crowl...
– Zamknij
się! – syknęła agentka, kopiąc towarzyszkę w piszczel, po czym siląc się na
niewinny ton zwróciła się do Castiela. – Na cholerę ci nasza ewidencja?
– Zostałem
wysłany, by ją odebrać – odparł, a kiedy zauważył, że jego słowa nie wywołały
pożądanej reakcji, dodał: – Siłą, jeśli będzie trzeba.
– To się
Evil ucieszy – prychnęła. – Przekaż Winchesterom, że rozpatrzymy ich prośbę
jeśli zgłoszą się osobiście. Wysyłając anioła, grają raczej żałośnie.
– Mogę go
już sobie wziąć? – spytała nerwowo Angel i przygryzła dolną wargę.
– Zaraz. Co
ma spis do zgonów? – zdziwiła się Ford, ale nie było jej dane usłyszeć
odpowiedzi.
– Ja... Nie
mogę powiedzieć – mruknął wymijająco Castiel.
Evil Angel
parsknęła śmiechem. Sama nigdy nie odpowiadała przed nikim, a w każdym razie
nie na tyle, by ograniczono jej wolność słowa. No i sam fakt, że skrzydlaty był
na usługach ludzi zdał się jej komiczny.
– Pfff! –
prychnęła. – Ja bym Deanowi zabrała samochodzik! – wyszczebiotała. – Wtedy
musiałby się mnie słuchać! To powiesz nam, pooooowieeeeeeeesz? – Zatrzepotała
rzęsami, co chyba kompletnie wybiło Casa ze stanu jakiejkolwiek równowagi.
Anioł
poczuł nagłą chęć ucieczki. Nie, wcale nie tchórzył, w końcu nie miał w
zwyczaju dezerterować. Zwykle swoje zadania wypełniał sumiennie, nie zabierając
się za kolejne, póki nie skończył aktualnych, ale te dwie... Przekrzywił lekko
głowę i zmarszczył brwi, przyglądając się istocie w kapeluszu. Z jej duszą było
coś nie tak, zupełnie jakby ktoś najpierw pociął ją na kawałki, a potem
nieudolnie próbował pozszywać. Efekt był... Piorunujący. Takich strzępów nie
widział nawet w chwili, gdy Śmierć przywrócił duszę Samowi. A ta druga?
Castiel
przeniósł wzrok na niższe stworzenie. Tu wcale nie było lepiej. Evil emanowała
czymś, co przypominało tęczę. Miała przy tym minę kochającego wszystkich
amorka. Anioł nie mógł rozgryźć po co jej te czarne skrzydła, ale nagle poczuł,
że te dwie nie powinny same przemierzać tego okrutnego świata. To prawda, że
nie rozumiał zachowań ludzi, ale potrafił bezbłędnie określić ich zagubienie.
Mimo że czuł się nieswojo postanowił podjąć decyzję.
Napisane przez Agent Ford z pomocą Evil Angel.